..Baofeng językami mówi, IR dziękczynne składa wota.
Taka mała fun story zamiast zwykłego przynudzania o tym, jak to odkryłem po raz enty, że nie umiem strzelać ;] Zabrałem chińską klientkę/szefową do Fortu X, bo się zdeklarowała, że jest sporty. Już na samym początku, gdy ją zabierałem spod domu, się okazało, że doszło do małego nieporozumienia: – A co ty niesiesz tyle rzeczy? Pyta. – Łuki.. No przecież mówiłem „jak nie będzie padać” to chyba jasne, że nie jedziemy strzelać do klubu łuczniczego z szatnią, kawiarnią i toaletą, jak na Zhangyang lu, nie? :)) Anyways, jakeśmy wysiedli z autobão i ujrzała siekierkowski ugór, poczułem potrzebę dodania prestiżu temu miejscu w jej oczach i jąłem gadać, że to tylko tak wygląda, że tu Turki, szlachta, miszcze konne i piesze przychodzą strzelać. Zaraz sobie jednak przypomniałem, że w szanghajskim Puxi mieszka, więc dodałem szybko, że prawnicy, sędziowie, wzięci lekarze i successful biznesmeny takoż ;]
I miałem szczerą nadzieję, że spotkam Roberta, Romka lub Emila, czy któregoś innego z łuczników-bywalców, coby mogli coś ciekawego powiedzieć, technikę zademonstrować czy łuk fajny. Nie, kurka. Pod altaną siedział Baofeng. Sam jeden. Nayebany w Trzy Dupy. Jak nigdy dotąd. Poczciwy chłop, ale kuffa :p Zaczynamy naukę i naraz podczas wyciągania strzał widzę kątem oka, jak Baofeng chwiejnym krokiem podchodzi do mej uczennicy z piwskiem w łapie i zaczyna fandzolić – You.. Shoot.. Very.. Good.. Ło matko! Dobrze, że Chinka z tych odporniejszych ;) Poszedł sobie w końcu, a ja znów wyciągam strzały z ziemi (dobrze jej szło, ale kilka przeleciało nad tarczą) i tym razem widzę, że ta zakłada pierwszą lepszą strzałę na cięciwę, jak ja jeszcze na tym wale sterczę! Wydrzeć się nie wypada, bo szefowa, ale kurka.. Do tej pory zdarzyło mi się uczyć Polkę, Indonezyjkę i Ormiankę i wszystkie potulnie słuchały poleceń pana instruktora, a ta.. Na szczęście ruszyła dziarsko do tarczy obok szyć do przyczepionego na niej pluszowego misia. – Starałam się trafić w serce, ale strzała się odbiła. Zakomunikowała zawiedziona. Skóra mi na plecach ścierpła. Predatory instinct (⊙ _ ⊙ )
Potem trafiliśmy do centrum Warszawy i Chinka rzekła na widok Pałacu Kultury: – W Szanghaju też taki jest. W rzeczy samej. Friendship Exhibition Hall :] Poczytałem sobie i dowiedziałem się, że tak jak generalnie komunistyczna władza obeszła się całkiem łagodnie z „miastem rozpusty”, tak ów pałac pierdolnęła na miejscu, gdzie dawniej stała willa Silasa Aarona Hardoona. Przyznam, że poczułem przypływ ciepłych uczuć do architektury socrealizmu ;)
Ngondeg